środa, 2 maja 2012

Jedziemy - nie jedziemy...

Takie dylematy często nam towarzyszą od czasu pierwszych poważnych objawów astmy starszego syna. Wcześniej często wyjeżdżaliśmy, choćby na weekend, najczęściej w góry, ale także gdzieś za miasto do znajomych. Kiedy okazało się, że często takie wyjazdy kończą się chorobą, z którą trzeba potem walczyć wiele dni, liczba wyjazdów wyraźnie spadła. Majowy wyjazd na wiosenny rajd Beskid Niski SKPB Warszawa był jedną z naszych ulubionych corocznych imprez. Od wielu lat nie uczestniczymy w nim jednak, gdyż właśnie wtedy w górach najintensywniej pylą kwitnące drzewa. Na nizinach już jest prawie "po", a tam wszystko kwitnie na całego. Jeśli chodzi o wyjazdy do rodziny i znajomych, to szkodzić może wiele rzeczy, począwszy od normalnego urządzenia mieszkania (zasłony, dywany, wiele bibelotów na których zbiera się kurz), a skończywszy na żywych stworzeniach, w szczególności kotach i psach.
W tym roku po raz kolejny planowaliśmy ruszyć w góry, bo może dzieci już większe i bardziej odporne, ale akurat tuż przed świętami pojawił się u najmłodszego syna kaszel typowo alergiczny i trwał prawie 2 tygodnie. W związku z tym zdecydowaliśmy, że nie ryzykujemy wyjazdu, by nie zaliczyć kolejnej fazy w związku z przesunięciem okresu pylenia na południowym wschodzie. Cóż, u nas na wsi też jest pięknie... A noce bez odgłosu szczekającego kaszlu na pewno warte są tego wyrzeczenia :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz