piątek, 30 marca 2012

Nie zaniedbajmy fizycznego rozwoju

Tak, tak. Mi samej to groziło, tzn. groziło średniemu synowi z mojego powodu. Na szczęście mój mąż i mój tata przywiązują bardzo dużą wagę do spraw sportu amatorskiego.
Kiedy synek jako małe dziecko dużo chorował (pisałam w poprzednich postach, jak go przegrzewaliśmy i co z tego wynikało), ja o mało co nie wpędziłabym się w samonapędzający się mechanizm. Polegało to na tym: wychodzi na dwór, przewieje go, choruje, tzn. trzeba go cieplej ubrać, a jak już zachoruje, to nie wychodzić na spacery. Na szczęście udało się to wyprostować. Powoli zaczęliśmy go lżej ubierać, wyjścia na dwór stały się bardzo regularne (codzienne), wiosną i latem na dworz spędzamy dużo czasu.
Od dwóch lat regularnie dzieci trenują pływanie (córka i syn), w zeszłym roku szkolnym raz w tygodniu, w tym dwa razy. W końcu kariery największych pływaków często zaczynały się z powodu astmy. Pływanie rozwija układ oddechowy, zwiększa jego wydolność, więc jest jak najbardziej wskazany.
Najmłodszy syn urodził się, jak już mieszkaliśmy w swoim domu na wsi. Jako niemowlę codziennie południowe spanie spędzał na tarasie, cały okrągły rok. Poza infekcjami czysto alergicznymi (niestety włącznie z zapaleniem oskrzeli i płuc) nie chorował raczej. Teraz jest w ogóle bardzo zdrowym i zahartowanym dzieckiem. Infekcje krążące w przedszkolu omijają go. Niestety codziennie robimy mu inhalacje sterydowe. Takie jest zalecenie lekarza i wygląda na to, że jest to konieczne. Przy próbach odstawiania kaszel rozpoczyna się po 2-3 tygodniach. Jedynie w sezonie letnim nie robimy inhalacji. Wtedy pylą głównie chwasty i trawy, widocznie na nie nie jest uczulony. Starszy syn także cały rok przyjmuje leki wziewne. Pogodziłam się z tym 3 lata temu. Dzięki temu nie choruje, bierze udział we wszystkich sportowych aktywnościach, na jakie ma ochotę (m.in. cotygodniowe SKS z piłki nożnej), po prostu żyje normalnie. Bardzo dobrze radzi sobie też w górach z chodzeniem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz